Pod koniec sierpnia 1998r pojechaliśmy na giełdę zoologiczną w Łazienkach. Mieliśmy tylko obejrzeć pieski. Mama pierwsza zwróciła uwagę na to coś małe czarne :) czyli setera szkockiego (Gordona). Maćkowi i mnie od razu pies się spodobał. Tata się zastanawiał :) Sprzedawca posadził psa na Maćka kolanach. Pies łapami go objął za szyję :) Pies był już nasz. Szybko dokonaliśmy zakupu.
I tak seter szkocki, Topaz, został członkiem naszej rodziny.
Topaz to była istna torpeda. Wszędzie go było pełno. Na spacerach musiał się przywitać ze wszystkimi dziećmi, a te i ich mamy nie były tym zachwycone. Uczył latać kaczki, gołębie. Każda woda była jego.
Z wiekiem trochę się uspokoił (dzieci najszybciej mu zobojętniały). Ale i tak czasami na spacerach nie przyznawaliśmy się do Topaza. Ale on do nas tak :)
Topaz był indywidualistą. Czasami ganiał się z innymi psami. Ale wolał biegać swoimi ścieżkami. Znikał, ale się pilnował, sam przybiegał i sprawdzał czy wszyscy jesteśmy i biegł dalej.
Jak szedł na smyczy, zawsze równał do wózka. Nie mógł iść za Maćkiem. Musiał być obok.
Każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane z Topazem. O jego bohaterskich :) wyczynach.
Maciek opowiadał, że podczas spaceru z psem, spadła mu ręka ze sterownika i nie mógł jechać, Topaz stanął na środku drogi i tak szczekał, był upierdliwy, aż pan z samochodu wysiadł i poprawił Maćkowi rękę. Wtedy pies znowu zniknął.
W wieku 10 lat Topaz złapał zainfekowanego kleszcza i miał babeszjozę. Stan psa był krytyczny. Leżała taka dentka na podłodze. Obracaliśmy go z jednego boku na drugi, żeby nie miał odleżyn. Przykrywaliśmy kocem, żeby nie tracił energii na grzanie siebie tylko na zdrowienie. Woziliśmy go do weterynarza na kroplówki itd. Dawałam mu jedzenie strzykawką do pyska. Topaz bardzo powoli wracał do życia. Wielką radość przeżyłam, jak rano coś dotknęło mojej ręki. Okazało się, że Topaz poczuł się na tyle dobrze, że wstał i polizał mnie w rękę :) Od tej pory było co raz lepiej.I znowu zaczęły się wspólne spacery, wyjazdy i różne inne wariactwa.
I oczywiście, Topaz, uwielbiał piłki tenisowe. Dla piłki był w stanie zrobić wszystko.
Topaz od małego prawie wszędzie z nami jeździł. Był na Mazurach, w górach (zarówno w zimie jak i latem), nad morzem. Uwielbiał biegać po polach, lasami też nie gardził.
Kochał wodę (każda woda czy sadzawka była jego). Ale łódką i pontonem pływał tylko kilka razy. Zawsze bardziej interesowała go woda. Aż pewnego dnia tak wychylał się z pontonu, że wpadł do wody. Był na smyczy, dociągnął nas do brzegu. Ale to był koniec jego pływania łódką czy pontonem.
Dwa lata temu kupiliśmy łódkę na wiosła - to nawet nie chciał do niej wejść, bardziej interesował go kolorowy kapok.
Topaz uwielbiał jazdę samochodem. Zawsze był pierwszy w samochodzie. Prawdopodobnie kojarzyło mu się to z jakimiś fajnymi wyjazdami. Albo po prostu bał się, żebyśmy go nie zostawili :)
Topaz był w nas zakochany :) A my w nim.
Maciek zrobił kilka rysunków Topaza.
Maciek portretował Topaza, a ja - fotografowałam Topaza (zresztą Maćka też).
Maciek zrobił kilka rysunków Topaza.
Maciek portretował Topaza, a ja - fotografowałam Topaza (zresztą Maćka też).
Topaz był z nami przez 13 lat.
Zapraszamy do obejrzenia filmu o Topazie.
Można obejrzeć tu ... lub poniżej :)